Powrót                     Osobista strona  Tomasz Dobosza

 

Wspomnienie

Chciałbym wspomnieć jeden epizod z mojego życia szkolnego w Nałęczowie, który w sposób szczególny utkwił w mojej pamięci. Na około trzy miesiące przed maturą Pani Bukowiec usunęła mnie z internatu za to, że paliłem papierosy (po zdaniu matury przestałem palić ;). Znalazłem sobie stancje "na mieście" w bloku mieszkalnym, obok kina Cisy i z tego to powodu miałem znacznie więcej swobody niż mieszkańcy internatu. Po zdaniu matury pisemnej i ustnej postanowiliśmy w gronie kilku chłopaków i dziewczyn uczcić ten bardzo ważny moment w życiu młodego człowieka. Rozważaliśmy różne formy świętowania tego faktu i wybraliśmy rozwiązanie godne ludzi 19-letnich. Udaliśmy się do knajpy, która mieściła się przy ul. Kolejowej (zapomniałem jej nazwę - może POLNA). Tam w sympatycznym towarzystwie oblewaliśmy tanimi trunkami fakt zdania matury. Serwowano nam następujące trunki a w zasadzie jeden ale skuteczny tj. wino marki Wino. Na sympatycznych rozmowach zeszło nam do późnych godzin nocnych. Gdzieś ok. godz. 2,00 w nocy towarzystwo postanowiło wrócić do internatu. Koledzy przekonali mnie a ja ochoczo się na to zgodziłem aby tą noc spędzić w internacie a nie w samotności na stancji. Dobrze zrobiłem, że się zgodziłem bo prawdziwe atrakcje dopiero się zaczęły. Wracając do internatu ok. 2,00 w nocy rozpoczęliśmy umilanie odpoczynku nocnego mieszkańcom ulicy Spółdzielczej. Apogeum koncertu nocnego nastąpiło przy mieszkaniach naszych profesorów, tzw. "Placówce". Ustawiliśmy się w rządku na chodniku przed Placówką i daliśmy soczysty koncert, ile sił w gardłach. Pięknie to chyba nie było ale głośno to było na pewno. Na drugi dzień awantura na sto dwa. Jak pamiętacie nasza klasa po egzaminach maturalnych wyjeżdżała na wycieczkę. Za karę uczestnicy tej balangi nie mogli jechać na wycieczkę i dyrektor Paczos odmówił uroczystego wręczenia świadectwa maturalnego tym "chórzystom". Nasz profesor okazał się i w tym przypadku wspaniałym człowiekiem, gdyż po namowie koleżanek z klasy kazał nam czekać na autokar na mieście i tam nas dołączył do całej klasy. Świadectwo maturalne otrzymałem z rąk prof. Zająca w autokarze. Nie miałem możliwości uroczystego uściśnięcia prawicy dyr. Paczosowi. Czy tego żałuję ? Może moje dzieci nie będą tego czytały ale z ręką na sercu powiem, że nie żałuję ani jednej chwili z tego opisanego zdarzenia.
Mam tylko jeden problem, a mianowicie zapomniałem już kto brał udział w tym spotkaniu w knajpie i w zespole artystycznym przed Placówką nauczycielską. Jakie ich spotkały kary za to ? Może pomożecie mi odświeżyć pamięć w tym małym wycinku życia szkolnego. Napisz na adres meilowy: matura1970@op.pl